środa, 23 września 2009

Krótkie recenzje: "9"

Wyciągnięto mnie wczoraj do kina na kolejną animację: "9" Shane' Ackera, który to film jest rozwinięciem krótkometrażówki tego pana z 2005 roku, tym razem pod opiekuńczym skrzydłem Tima Burtona w roli producenta (przez wyboldowanie jego nazwiska przy promocji, ogromna ilość ludzi jest przekonana, że idzie na animację Burtona właśnie).

Zarys fabuły: przez zatracenie się ludzkości w wojnach, zostaje stworzona superbroń - Machina, która poza wyniszczeniem obozu przeciwnika zabija także wszystkich, którym miała zapewnić zwycięstwo. Post apokaliptyczny świat zamieszkuje już tylko kilka robocików przypominających szmaciane laleczki (w tym tytułowy 9) oraz drapieżne machiniątka, będące uosobieniem koszmarnych snów Johna Connora. Przez bezmyślność głównego bohatera do spółki z tajemniczym talizmanem, ożywa uśpiona dotąd Machina i jej fabryka, przez co maleją szanse na przeżycie bohaterów z 9 do 1 - z wyłączeniem tych, których w międzyczasie unicestwiono. No i tak to wygląda - numerki biegają, giną, skaczą, poświęcają się; ścigają ich maszyny, próbujące wyrwać lalkom dusze.

Wydaje się, że twórcy chcieli złapać kilka srok za ogon - film ma kategorię PG-13 i przypomina trochę przygodówkę dla nastolatków. Jednocześnie jest sporo smaczków dla dorosłych: czarno-białe kroniki osiągnięć totalitarnego państwa, stwórca dzielący swoją duszę na poszczególne jej aspekty, krytyka władzy kościelnej, stylizacja maszyn a'la wizje futurystów z lat 40-tych... Można było więcej wyciągnąć z tego filmu, robiąc go bardziej dziecinnym lub dojrzalszym.
Chyba nie pójdę na zapowiadaną już kontynuację. Lepsze wrażenie zrobił na mnie inny film z dziewiątką w tytule, ale o tym może kiedy indziej.

Ocena ogólna y: 4/6, d: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz